Read testimonies


Entry No. 7, 17-05-2016 10:19:14
Miałam w życiu trochę problemów i nie wiedziałam jak sobie z nimi poradzić. W 2010 napisałam na jakimś forum prośbę o modlitwę - nie pamiętam już gdzie to było. Ku mojemu zdziwieniu ktoś odpisał i był to współautor tej strony: Mariusz. Poprosił, żeby dokładniej wyjaśnić w czym jest problem, a ja tego nie zrobiłam. Od tego czasu wysyłał do mnie maile z życzeniami na imieniny, na Wielkanoc i na Boże Narodzenie, a ja odpisywałam grzecznie, ale zdawkowo. Co jakiś czas pojawiała się myśl, że powinnam do niego napisać i wyjaśnić dokładnie w czym jest problem, ale nic z tym nie robiłam. 

W styczniu 2014 umierała moja mama i kilka ostatnich dni jej życia spędziłam z nią w szpitalu. Wtedy pojawiła się myśl, że trzeba zrobić coś ze swoim życiem na poważnie i pójść do spowiedzi i że mama dopiero wtedy będzie mogła odejść. Zrobiłam sobie rachunek sumienia, pomyślałam "Duchu Święty, prowadź" i poszłam do spowiedzi. Pojawiła się jakaś ulga. Jako pokutę ksiądz kazał odprawić mi 9 pierwszych piątków miesiąca. Potem chodziłam co tydzień do kościoła, chodziłam do spowiedzi, przyjmowałam Komunię Św., ale cały czas czułam, że coś jest jeszcze nie tak, że czegoś brakuje. 

W styczniu 2015 roku napisałam długi list do Mariusza, w którym spróbowałam szczerze opisać swoją sytuację. Po 3 dniach otrzymałam odpowiedź. Otrzymałam pierwsze Słowo poznania skierowane do mnie. Właściwie po przeczytaniu pierwszego zdania wiedziałam, że to jest prawdziwe Słowo Pana Jezusa. Pan Jezus rozmowę ze mną zaczął w ten sposób: „Agnieszko minęło tyle lat, od kiedy postawiłem Ci na drodze Mariusza, przez którego kierowałem słowo do Ciebie. Ale co Ty o tym myślałaś?„. W dalszej części dokładnie opisał sytuację mojego serca i nakreślił plan jak dalej powinnam postępować w moim życiu.
Umówiłam się na rozmowę i spowiedź z całego życia z kapłanem z mojej parafii. Starałam się szczerze opowiedzieć o moim domu rodzinnym, o różnych wydarzeniach, które mnie bardzo zraniły, o własnej głupocie. Pan Jezus prosił również, żebym starała się codziennie uczestniczyć we mszy św. - takiej pełnej z Komunią Świętą. Prosił także, żebym modliła się Modlitwą Przebaczenia, ponieważ w czasie tej modlitwy ukazuje nam osoby, które oczekują naszego przebaczenia. Powoli w sercu zaczął pojawiać się pokój. Nie było fajerwerków duchowych, ale przekonanie, że pomimo wielu pytań, które rodziły się w sercu, postępuję dobrze i to jest droga, którą pragnę podążać już zawsze.

I tak sobie myślę o Tobie, który czytasz te słowa i chciałbym Tobie przekazać kilka zdań, które usłyszałam od pewnego Kapłana :)

W Moim / Twoim życiu trzeba podejmować radykalne decyzje. Musisz jasno określić się za kim idziesz. Czy za Jezusem, czy za Światem, za mamoną, za tym co pochodzi od złego. Co jest dla Ciebie Najważniejsze? Jezus pragnie Ciebie uzdrowić i wyprowadzić błogosławieństwo z przekleństwa. Chce błogosławić Tobie i Twojej rodzinie, abyście nie utracili łaski bycia ze Świętymi w Niebie. Ale Ty masz Wolną Wolę, którą Bóg szanuje. A Jezus jest posłuszny Ojcu.

Jeśli jesteś już gotowy do podjęcia decyzji, do dokonania wyboru tej jedynej Drogi, którą chcesz podążać, a którą Jest Jezus Chrystus, wierz i ufaj, że On Błogosławi Tobie w tym Twoim trudzie i obdarza Cię potrzebnymi łaskami.

Jeśli otworzysz swoje serce przed Jezusem, możesz być pewien, że On jest z Tobą ZAWSZE. Uśmiecha się do Ciebie. Patrzy jak się starasz, jak zasypiasz i wstajesz rano. Cały czas Ci towarzyszy i trzyma Cię za rękę jak dobry Ojciec i działa z Mocą z Twoim Sercu. Ty musisz tylko trwać w pragnieniu spełniania Jego Woli, w pragnieniu życia w Jego Miłości. Nie ma żadnego znaczenia ile razy jeszcze upadniesz. Tylko Trwaj i nie wątp w Jego Łaskę i Miłość do Ciebie.Trwaj w Miłości Jezusa. Trwaj pomimo przeciwności, pomimo przeszkód.

Wytrwaj w swoim trudzie i bądź cierpliwy. Na wszystko przyjdzie czas. Na pewno wiesz, że zranić, skaleczyć się jest łatwo, ale rana goi się długo. A potrzeba też czasu, aby nie tylko zagoić ranę, ale i usunąć blizny. Podobnie jest z grzechem, a potem konsekwencjami i zadośćuczynieniem. Na wszystko jest potrzebny czas, Boży czas, czas łaski.
Nic bez Boga nie uczynicie. Ale z Bogiem uczynicie WSZYSTKO. Tylko musi być według Bożego Planu.
Staraj się ufać coraz bardziej. Ufając wierzysz, a wierząc bardziej - ufasz bardziej.

Pamiętaj też, że nie ma przypadkowych spotkań i przypadkowych rozmów. KAŻDY człowiek ukazany Twoim oczom i Twojemu sercu, został przysłany do Ciebie przez Jezusa. Pan chce mówić do Ciebie przez różnych ludzi. Nakłoń ucho swojego serca i słuchaj. :)

Pan jest dobry i pragnie, aby Twoje serce było pełne radości i miłości, abyś niósł tę radość i miłość innym ludziom. Pan jednak zawsze szanuje Twoją wolną wolę i czeka, aż Ty san pozwolisz mu działać w Twoim Sercu.
Agnieszka
Entry No. 6, 06-11-2011 14:35:34
Kochani
Odkryłam niedawno, całkiem przypadkowo, że dniem moich urodzin był pierwszy piątek miesiąca. To nieoceniona miłość BOGA mogła zesłać taką łaskę, a ponieważ urodziłam się przedwcześnie, ta łaska jest jak gdyby powiększona. Pokorne Ci PANIE dziękuję za to wielkie wyróżnienie.
Bóg zsyła nam co dzień nowe dary, musimy nauczyć się je rozpoznawać w czynach, w sytuacjach, w ludziach i w tym wszystkim co staje na drodze naszego życia.
PAN JEST WIELKI.
Anna
Entry No. 5, 16-07-2011 00:17:29
Kochani
Moja przygoda z Jezusem zaczęła się gdy miałam 16 lat. Wychowałam się w rodzinie katolickiej ale jak później zrozumiałam nie praktykującej. Sama określam ten czas w moim życiu jako "bycie letnim". Do kościoła chodziłam z obowiązku, modliłam się z obowiązku tą samą formułką. W tym czasie wiele zła działo się w mojej rodzinie, ciągłe awantury sprawiały że miałam wrażenie, że nie da się oddychać tyle jest bólu w powietrzu. Czułam, że jestem na rozdrożu, że nie mam do kogo się zwrócić o pomoc. Wtedy ksiądz zaproponował mi oazę. Zgodziłam się od razu bo było mi wszystko jedno. Nie wiedziałam na co się piszę. W ciągu tych 7 dni Bóg dotknął mojego serca, miałam wrażenie że uzdrowił moją duszę, oddałam mu cały ból, przyjęłam jako Osobistego Pana i Zbawiciela. Wróciłam odmieniona, czułam że nie jestem już letnia ale "gorąca " napełniona miłością Boga i Duchem świętym. Po kilku miesiącach mój zapał ostygł, nie formowałam się w grupie, nie miałam wsparcia w rodzinie ani nigdzie indziej, zaczęłam się bać że zwariowałam i zaczęłam się oddalać od Boga. Tak minęło 6 lat w których przeżyłam jak to później określiłam dobrowolnie przyjęte "piekło" na ziemi. To był czas kiedy wyparłam się Boga. Nieustannie czułam jednak jego obecność, wiedziałam, że puka do mojego serca i nie wejdzie dopóki sama nie otworzę mu drzwi, dopóki go nie zawołam. W styczniu tego roku byłam na takim moralnym dnie, że w rozpaczy zawołałam Boga i błagałam o pomoc. Zareagował natychmiast pokierował mnie do spowiedzi, potem na eucharystie wreszcie na spotkania modlitewne, msze uzdrawiające. Spotkałam młodych ludzi, kapłanów dzięki którym wzrastam cały czas w wierze i umacniam się. Od tamtej pory nieustannie dziękuje Bogu za wszystkie jego łaski, stale mnie nimi obdarza, cuda dzieją się na moich oczach i w sercu. Jestem słabym, grzesznym człowiekiem, ale dzięki temu ze Bóg jest ze mną nie boję się upadać i mam siłę wstać, może nawet dzięki temu że zbłądziłam i odrzuciłam jego miłość. Wiem teraz jak bardzo chcę żyć Ewangelią. Znów chce być szalona dla Chrystusa, chce być gorąca i palić się płomieniem żywej wiary. Z dnia na dzień uczę się jak żyć, jak dźwigać krzyż, jak kochać. Każdego dnia staram się budować z nim coraz głębszą relacje i prosić by wziął mój dzień i by był ze mną. Niezliczone są Boskie tajemnice, ale skoro pozwolił mi doświadczyć jego miłości chce trwać w nim, nawracać innych, głosić słowo i uświęcać się - chcę być święta. Kochani nie zniechęcajcie się - Bóg kocha was do szaleństwa! Bądźmy jego strażami, odbudujmy nowe Jeruzalem, dniem i nocą szturmujmy niebo modlitwami do naszego Ojca, bądźmy apostołami miłości - ODWAGI BRACI I SIOSTRY W CHRYSTUSIE!

Dominika, Polska
Entry No. 4, 14-11-2010 18:15:56
Nawrócenie moich rodziców darem i łaską od Pana
      Mój Ukochany Panie Jezu, moja Miłości, dziękuje za cuda, jakie czynisz w moim życiu. Pragnę złożyć świadectwo i opowiedzieć wszystkim jak Pan dotknął Swoją łaską mnie i moją rodzinę. Dnia 02.10.2010. wpisałam intencję na stronie Wspólnoty "Genezaret 21:37" z prośbą o modlitwę wstawienniczą za moich rodziców, aby uczestniczyli w listopadzie w rekolekcjach z o. J. Bashobora. Rekolekcje miały się odbyć od 08.11.2010. do 10.11.2010. w Chojnicach. Rodziców zapisałam prawie dwa miesiące wcześniej, ale absolutnie nie chcieli o tym słyszeć. Szczególnie tata był oporny. Na dwa tygodnie przed terminem rekolekcji dodatkowo zepsuł się samochód, a więc po ludzku faktycznie źle to wyglądało. Ale nie dałam za wygraną. Nadal się modliłam i wierzyłam Panu Jezusowi.
      Ja również miałam jechać na rekolekcje głoszone przez tego kapłana w Koszalinie, w terminie od 05.11.2010. do 07.11.2010. I w ostatni dzień przed moim wyjazdem na rekolekcje, a dokładnie w czwartek o godzinie 21:00, kiedy wróciłam z Eucharystii, zaczęłam się pakować i przygotowywać do wyjazdu. Mama zadała mi pytanie dotyczące jakiego koloru będą mieć identyfikatory i jaki jest program tych rekolekcji. Potwierdziła mi również, że pojadą na te rekolekcje. Był to dla mnie ogromny cud i łaska Pana Jezusa. Tylko Pan wie, jaką radość sprawiła mi ta informacja. Następnego dnia, kiedy jechałam na rekolekcje, uzgadniałam w drodze sprawy techniczne z organizatorami rekolekcji w Chojnicach. Po moim powrocie w niedzielę rodzice zaskoczyli mnie tym, że zapragnęli skorzystać z sakramentu pokuty i pełnego uczestnictwa w Eucharystii. Następnego dnia wyjechali na rekolekcje i wrócili trzeciego dnia nawróceni i całkiem odmienieni, radośni i pełni wiary. W końcu w mojej rodzinie zapanował pokój, radość i miłość. Wszyscy siebie przepraszaliśmy i dziękowaliśmy za cuda, jakie uczynił dla nas Pan.
"Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego." (Łk 1, 37)
Chwała Tobie Panie teraz i na wieki. AMEN.
Kasia, Toruń, Polska
Entry No. 3, 22-10-2010 12:37:53
Jezus Żyje! Święci cuda czynią!
Oto moje świadectwo:
      Urodziłam nagle w 6 miesiącu ciąży synka. Ważył jedynie 1000g, po czym spadł do wagi poniżej kilograma. Stan był ciężki, synek nie potrafił oddychać, miał nierozwinięte płuca. Gorliwie modliłam się wyznaczoną przez B. Mariusza drogą modlitwy. Tym bardziej, że po skomplikowanym porodzie, nie mogę mieć więcej dzieci. Zatem, mój syn Wojtuś, był moją ostatnią szansą na posiadanie dzieciątka. W dniu, kiedy wyznaczone modlitwy kończyły mi się (adoracje, Msze św.), synek nagle zaczął oddychać bez pomocy respiratora. Nadal potrzebuje tlenu, ale już oddycha swoimi płuckami, a nie przy pomocy aparatury. To, jak i wiele innych postępów w zdrowieniu synka jest dla mnie żywym dowodem działania modlitwy. Czuję na każdym kroku jak Pan Jezus jest z nami i czuwa nad naszym synem.
Patrycja, Katowice
Entry No. 2, 31-08-2010 16:05:56
"Błogosławieństwo Macierzyństwa"
      Moje świadectwo pragnę opisać szczególnie tym kobietom, które nie mogą doczekać się na potomstwo. Bóg kilka razy porusza temat macierzyństwa w Biblii i jest ono rzeczywiście traktowane jako błogosławieństwo dla domu i rodziny. Wiem jakie emocje wywołuje długie czekanie, ale tak naprawdę tylko Bóg jest Panem i wie najlepiej w jakim czasie dać nam to o co prosimy. Należy tylko zawsze wierzyć w to, że nie odrzuca swoich dzieci.
      Ja zachowałam się podobnie, jak kobiety "ze świata" i jak Sara (ona dała Abramowi nałożnicę) - ja szukałam cudownych lekarzy - biorąc sprawy w swoje ręce. Tak bardzo chcieliśmy mieć dziecko, że zapomniałam o Bożych obietnicach. Wybraliśmy drogę szybkich rozwiązań. Jak tylko dowiedzieliśmy się od lekarzy, że z mojego powodu nie możemy naturalnie mieć dzieci, zdecydowaliśmy się na zabieg "in-vitro". Po ok. 10 dniach już wiedzieliśmy, że się nie udał i dopiero wtedy zaczęłam myśleć w Boży sposób. Zdecydowałam, że nie będziemy go już powtarzać i zaczęłam się modlić, wysyłając również w 3 miejsca prośby modlitewne. Jeden kościół nam nie odpowiedział wcale. Brat Mariusz zadziwił mnie swoją pewnością słowa od Pana i uwierzyliśmy z mężem, po jego liście, że zanim minie 30 dni będę oczekiwała na potomstwo, co też się stało. Po 10 dniach miałam pewność, że oczekuję dziecka.
      Do dziś nie przestajemy Bogu dziękować za cud macierzyństwa, nie mogąc się doczekać naszego maluszka. Napisałam to osobiste świadectwo, aby dać kolejny dowód, że cud dla Boga jest czymś naturalnym, On jest ten sam teraz i na wieki. Amen.
Małgorzata, Polska
Entry No. 1, 08-03-2010 18:51:45
Chwała Panu!
Słowo świadectwa o Miłości mojego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
Kochani! W tym miejscu Nie napiszę o nawróceniu... nie napisze o uzdrowieniu... nie napiszę o szalonej przemianie serca...
Więc, co napiszesz? - zapyta ktoś czytający.
Napiszę, co dzieje się w moim sercu, które dotyka Pan Jezus SWOJĄ MIŁOŚCIĄ.
       Jestem już dorosłą kobietą, wiele lat życia minęło, ale muszę przyznać, że zgnuśniało, to moje życie, zamiast się rozwijać i osiągać pełnię człowieczeństwa. A więcej w nim nieszczęścia niż szczęścia... Więcej narzekania, niezadowolenia, pretensji, ucieczek w... nieznane, atrakcyjne, nowe...
       Dużo chorowałam, choruję.., jedna, druga, kolejna choroba... Dlaczego tak?
       Niepowodzenia w pracy... Beznadziejni szefowie...przykre układy..., szukanie swego miejsca na ziemi... Co mam właściwie robić?
       Niemoc znalezienia szczęścia w tym, co robię... Gdzie jest moje miejsce?
Wciąż nowe poszukiwania... jedna wspólnota, kolejna i następna... Czy tu mam być do końca swego życia? Jest mi źle, to nie tu...
       Szukanie miłości u mężczyzn, wreszcie związek z człowiekiem, którego serce należało już do kogoś innego... Kto mnie pokocha, taką jaka jestem?
       Terapia psychoanalityczna... Kolejne nieszczęsne odkrycia... Nie, to nie ja, nie zgadzam się na taką siebie. Jeszcze większa nieakceptacja siebie.
       I taki nieszczęsny krąg ciągłego niepokoju, poszukiwań... zrzucanie winy na innych, ucieczki, brak przebaczenia bliźnim, błędy, grzechy... tak toczyło się moje życie. Przy tym wszystkim nigdy nie odeszłam od Kościoła,... może to była wciąż kołatająca się w sercu jakaś nadzieja, że to nie koniec poszukiwań, że gdzieś jest COŚ, KTOŚ, kto da szczęście, że gdzieś indziej niż jestem można znaleźć szczęście...
       Teraz w całej prawdzie i szczerości powiem, że nie można. Kochani, nie można poza sobą odnaleźć szczęścia. Nie można, bo Pan chce nas z naszymi sercami. On chce wejść w te serca, zamieszkać w nich, najpierw oczyściwszy je z ciążących tam kamieni zła, niemiłości, bólu, poczucia krzywdy.
       Tak szukając i tęskniąc za prawdziwym szczęściem i wijąc się w bólu niezrozumienia i nieakceptowania siebie, miejsc, ludzi postanowiłam napisać intencję z prośbą o modlitwę i wysłać ją ze skrzynki, którą znalazłam w Googlach, pod hasłem: 'prośba o modlitwę'. Brzmiała ona tak: Proszę o modlitwę o łaskę uzdrowienia mnie i otwarcia się na działanie Pana Boga w mojej duszy.
       Czułam, że to taka ostatnia deska ratunku, przed kolejnym "rzuceniem" wszystkiego i wyruszeniem w nieznane, daleko od siebie.
       Nie wiem ile trwała cisza, ale któregoś dnia otworzyłam swoją skrzynkę i przeczytałam, że Ktoś zareagował na moją prośbę... Nie mogłam uwierzyć, pomyślałam, że to jakaś standardowa odpowiedź na ogólne problemy ludzkości. Odpisałam właśnie z takim niedowierzaniem... Ale adresat nie dał za wygraną, odpisał kolejny raz... tym razem e-mail od Mariusza trafił do serca.
      "Pan chce abyś uwolniła się od tego co ziemskie, co jest marnością, co nie przyczynia się do zbawienia Twej duszy, może chce uwolnienia z nieprzebaczenia, chce byś była czysta, doskonała, bez żadnych ciągnących się za Tobą przykrych urazów i wspomnień."
      Tak brzmiały słowa jednego z listów. Mariusz zaproponował mi modlitwę Godziną Przemiany i tak rozpoczęła się... nie, to nie przygoda z Panem Jezusem, to Życie z Nim. Prawdziwe Życie. I pragnę dziś powiedzieć, że hojność Pana Jezusa, za niewiele, które daje mu człowiek jest tak ogromna, że nie mieści w ludzkim sercu, rozumie... w ogóle nigdzie się nie mieści.
       A On, Najwspanialszy Król Serca Człowieczego, który Daje Życie, Który Jest Życiem dotyka delikatnie mojego życia w połączeniu ze Swoim.
       Kochani ta modlitwa zaangażowania serca pozwala przezywać to życie razem z Nim w dziękczynieniu, skrusze, prośbach, uwielbieniu Boga Ojca za Dar Największy - Dar Miłości, która niczym nie jest uwarunkowana, której nie przeszkadzają nasze grzechy, która szuka mnie, ciebie w najtajniejszym zakamarku naszego zawikłanego świata.
       Pan cały czas ratuje moje życie i uwalnia z tego, co przeszkadza do Pełnego zjednoczenia w Miłości.
       Zewnętrznie nic się wokół mnie nie zmieniło, ale pokój i radość goszczą w moim sercu, bo wiem, że Jestem Kochana.
       Dzisiaj moja prośba brzmi inaczej: Dziękuję Ci Panie, że mnie do życia przywracasz i obdarzasz Miłością na SWOJĄ MIARĘ. Proszę, by moje serce nigdy nie sprzeciwiło się twojej Świętej Woli, "...daj mi jedynie Miłość Twą i Łaskę..."
       Chwała Panu za Największy Dar Miłości, który pozwala żyć, cieszyć się życiem dla Niego i w Nim.
Katarzyna, Kraków, Polska